Niezapomniane wrażenie zrobiło na mnie wino aroniowe Darka. Jak przystało na prawdziwego konesera pociągnąłem spory łyczek z kieliszka. Po krótkim i nadludzkim wysiłku połknąłem całość. Przez chwilkę poczułem się zdezorientowany gdzie mam przód a gdzie tył ale potraktowałem to wszystko jako wstęp do podszlifowania formy przed dalszą częścią spotkania. A dalej poszło już jak z płatka. Przybyli kolejni zlotowicze i pojawiły się kolejne trunki. Zaszczytna funkcja podczaszego przypadła Damianowi a on nawet nie próbował się wykręcać. Wykręcał sporo, dużo później, kiedy jako jedyny "bez spożycia" odwoził nas do domów. Wracając do win utknąłem na dłuższą chwilkę nad aroniowo-jabłkowym Generała by po chwili zadumać się nad miodem Damiana. I tak dotrwałem do momentu kiedy Darek otworzył niepozornie wyglądającą, "wiśnię" tłoczona na zimno nazwaną przez Maćka "dziewiczą". Warto było, tak warto było przedzierać się przez całą Łódź, mimo tego że nie wyglądało na to, że wiosna jest tuż tuz. Ten delikatny aromat i wykwintny smak zrekompensował w pełni to uderzenie wina aroniowego jakiego doznałem na samym początku posiedzenia. Darek musiał tym razem zastosować się do wszystkich zaleceń technologicznych a zwłaszcza do siarkowania. Różowe, delikatne wino pięknie pachnące i orzeźwiające. Po prostu cudo.
Śliwowicę łącką ominąłem zręcznym ruchem by skoncentrować się na pacharan nie mylić z ¡no pasaran! To ostatnie odnosiło się oczywiście do śliwowicy "ze sznureczkiem". Natomiast naleweczka tarninowa z dodatkiem anyżu okazała się wyborna, jeszcze lepsza niż kiedy Wojtek zaprezentował ją po raz pierwszy na warsztatach w Biowinie.
Do dalszej części zlotu podszedłem jak prawdziwy profesjonalista. Zjadłem obiad i przystąpiłem do próbowania pozostałych win co chwila wracając do "dziewiczej wiśni". Darek w tym czasie nie próżnował i zaczął robić zdjęcia satelitarne w celu uwiecznienia nas na posiedzeniu. Jednocześnie z telewizora na ścianie usłyszeliśmy Asafa Avidana. Poprawiło to nam humor niezmiernie i przystąpiliśmy do kolejnego okrążenia koncentrując się tym razem nad rozważaniami jaki powinien być poziom słodyczy w winie wytrawnym. Zdania były podzielone.
Darek tym razem, w przypływie ułańskiej fantazji i humoru, zanurkował pod stołem aby zrobić kilka zdjęć podwodnych. Co prawda nie były to ćwiczenia polowe z nurkowania ale próba zrobienia rzetelnej dokumentacji faktograficznej opisującej zlot. Okazało się że życie pod stołem wrze a jedna fotka okazała się nad wyraz wymowna. Było to niemal jak zdjęcie operacyjne z komendy na Lutomierskiej - precyzyjnie i dokładnie pokazujące "palec".
I tak się świetnie bawiliśmy aż Damian dał sygnał do zbierania się. Ku mojemu zdziwieniu wszystkie wina zostały już wypite lub przygarnięte. Nie miałem co wziąć na drogę.
Bawiąc się w podsumowanie, niech żałują Ci co nie mogli przyjść na zlot i ominęła ich cała ta zabawa.

Zlot został opisany już tak barwnie, że nie pozostaje za wiele do dodania. Ciekawostką dnia było bezapelacyjnie różowe wino wiśniowe Darka; podejrzewam, że wielu winiarzy pójdzie tą "rozdziewiczoną" już drogą w tym roku:)
Dzięki wszystkim za uczestnictwo, dobre trunki i świetną atmosferę! Do zobaczenia!

Witam
Super zlot, cieszę się, że mogłem Was znowu zobaczyć. Wina były dobre i bardzo dobre. Obiecuję poprawę i na następny zlot przyniosę coś, żeby się pochwalić.
Damianie podejmuję wyzwanie, na następny zlot przyniosę pulpety marchewkowe bez dodatku mięsa. Ponieważ trudno będzie sprawić, żeby smakowały jak mięsne to obiecuję, że będą jadalne.
Pozdrawiam
Michał

Powiedzcie, czy ktoś z Was miał na zlocie owalny koszyk wiklinowy, bo nastąpiła tu jakaś zamiana ?