Do niedawna byłem człowiekiem apolitycznym, żeby nie napisać, że polityka mnie ..., muszę niestety stwierdzić, że stałem się politycznym w momencie, kiedy ktoś próbuje odebrać mi jedną z nielicznych form wolności. Całe przedsięwzięcie ma, w moim odczuciu, zdziałać to samo, co telewizja, czyli narzucić myślenie. Jest to bardzo proste do uargumentowania. Wyobraźcie sobie, że kanał YouTube, największy i najbardziej obecny w naszym internetowym życiu kanał, zostanie ograniczony o 90%, bo tyle trzeba szacować, ponieważ indywidualny użytkownik nie będzie mógł wrzucić na niego czegoś innego niż film ukazujący gościa, który przez własny idiotyzm wkręcił sobie szlifierkę kontową we włosy. Co za tym idzie, takie koncerny jak VEVO, które już obecnie wprowadzają reklamy na ten kanał, będą mogły robić to o wiele częściej i w formie jaka im się spodoba. Nie jest to największy problem. Istotniejsze jest wspomniane ograniczenie w udostępnianiu. Skoro jedynymi, pełnoprawnymi użytkownikami tego kanału, którzy wrzucając np. piosenkę nie będą łamać przepisów, będą koncerny, to automatycznie daje im to możliwość do narzucania nam co mamy oglądać, bo nic innego nie będzie! Czy VEVO będzie zainteresowane, aby wrzucić na serwis piosenkę Etty James pt. It's allright? Nie, bo ilość odsłon wynosi niespełna 90 tys. i marny na tym zarobek. A co z płytami, które są dostępne jedynie na winylach, a zgrał je i wrzucił w sieć jakiś fan posiadający odpowiedni sprzęt? Rozumiem, że oddzielamy grubą kreską i zapominamy o nich?
W moim historycznym odczuciu może dojść do poważnych rozruchów, ponieważ komunizm i faszyzm mogły być wprowadzone w latach, kiedy ludzie nie dysponowali tak wysoką świadomością społeczno-polityczną. Obecnie próba nałożenie kagańca może skończyć się jakąś formą rebelii, co nie ukrywam ucieszyłoby mnie. Dalej, koncerny uważają, że dzięki ograniczeniu "piractwa" będą więcej zarabiać. W takim razie proponuję Wam przeczytać wyniki pewnych badań:
http://obiegikultury.centrumcyfrowe.pl/Może i jakiś procent ludzi, których stać na to, będą kupować więcej płyt czy chodzić częściej do kin, ale wydaje mi się, że większa część z tych ludzi popadnie w kulturalną apatię. Niestety za ograniczeniem sprzedaży filmów i muzyki, czyli za popularnością danych tytułów idzie ogromny przemysł "popkulturowy" -cała otoczka np. wokół filmu Harry Potter (koszulki, plakaty, książki itp.itd). Zatem gdzie ten zysk? Pytaniem, które musi postawić sobie każdy użytkownik internetu, który czynnie uczestniczy w kulturze, jest nią zainteresowany, tak samo jak swoim wewnętrznym rozwojem, jest czy woli złamać prawo i ściągnąć jakiś plik, czy mimo swoich ambicji popaść w marazm, bo go nie stać na zakup 10 płyt miesięcznie. Do tego należy dodać wiele grup zawodowych, które muszą łamać te chore prawa, które chcą ustanowić, aby móc pracować. Taką grupą są np. nauczyciele. Aby przygotować jakieś materiały dla uczniów, muszą ściągać np. zdjęcia, co za jakiś czas może okazać się "łamaniem prawa". A zatem pozbawieni możliwości tworzenia pomocy naukowych, pobudzających inwencję twórczą u dzieci, będą edukować ludzi, którzy ze względu na obecny poziom komputeryzacji życia na całym świecie, będą w tyle za tymi, którzy będą mieli do nich dostęp.
Generalnie wolałbym, żeby szanowni mężowie stanu zajęli się ustanowieniem prawa, które regulowałoby dochody koncernów, które na zasadzie naszego rządu i paliwa, pobierają chore wynagrodzenia za samo istnienie. Mowa oczywiście o naszym kraju, bo na zachodzie, aby kupić sobie towar luksusowy w postaci płyty cd trzeba pracować godzinę, a nie średnio 3/4 dnia.
Reszta postanowień ACTA -ok, jestem za karaniem podróbek. Ponadto obecnie istnieje takie coś jak użytek własny, co również zniknie. Najważniejsze jednak jest chyba to, że te umowy pogwałcają jedną z podstawowych zasad sądownictwa, a mianowicie domniemanie o niewinności. Bo co to ma znaczyć, że na widzi mi się jakiegoś molocha, mój operator musi mu udostępnić moje prywatne dane, ponieważ panu Ziutkowi z zarządu wydaje się, że złamałem prawo. I druga sprawa, co to są te dostępne środki, którymi mogą karać? Dyby? Pręgierz? Czy może mokry palec w ucho? Sformułowania w tych aktach są tak nieprecyzyjne, że sankcjonowanie ich stwarzałoby problem, a każdy przypadek byłby indywidualny. Znając poziom sądownictwa w Polsce, byłoby to przyczynkiem do wielu precedensów.
Dlatego przeciwstawieniu się chińskim podróbkom mówię tak; kagańcowi na pysk- stanowcze nie.
I do poczytania:
http://tech.wp.pl/kat,1009785,title,Stu ... caid=1dcf8