W tym artykule nie chodzi o samo zjawisko niejedzenia mięsa, lecz o zmuszanie innych do tego samego. Artykuł stoi na bardzo niskim poziomie dziennikarskim i naukowym i traktuję go osobiście jako nadinterpretację. Nie wydaje mi się, aby nakłanianie kogokolwiek do czegokolwiek można było nazwać chorobą psychiczną. To tak jakby namawiać kogoś do picia wina lub niepicia. Czy jesteśmy zatem chorzy? Takie działania dotykają jedynie sfery wolności osobistej i może etyki. Wychodząc z takiego założenia równie dobrze można by nazwać psychicznie chorymi wszystkich katolików, muzułmanów i innych ludzi wierzących, a także ateistów i agnostyków którzy staraliby się w jakiś sposób przekonać nas do swoich racji (mając nad nami realną "władzę" w postaci wychowania). Generalnie to każdy element wychowania dziecka można uznać za przejaw choroby psychicznej na tej podstawie np. zakładanie dziecku czapki w zimę lub mycie uszu. Jeżeli natomiast to prawda to też zbytnio się nie zdziwię. W końcu co rusz słyszy się, że naukowcy stawiają i obalają tezy, po to, aby za chwilę ponownie ją postawić itd. Powszechne "zidiocanie" społeczeństwa nadal jest w toku. Sam jako pochłaniacz (nie konsument, lecz pochłaniacz) mięsa odnoszę się do wegetarian tak samo jak do homoseksualistów, katolików, onanistów i innych "stów": jeżeli nie wyrządzają nikomu krzywdy fizycznej bądź psychicznej, to niech sobie żyją tak jak im się żywnie podoba.
_________________ Brzuch jest powodem, iż człowiek nie uznaje siebie tak łatwo za boga.
|